Coraz głośniej o benzodiazepinach
Temat alkoholizmu jest wałkowany w mediach praktycznie codziennie. Na jego leczenie przeznaczane są ogromne środki z publicznej kiesy. Większość trafia do lobby terapeutycznego, które je nieskutecznie wydaje. programy samopomocowe działają co najmniej kilkadziesiąt lat, w Polsce od ok. 40-50. A obok wyrosła nam grupa lekomanów. Liczbowo prawdopodobnie nie mniejsza niż alkoholików. Różne źródła podają zmienne dane, od 4 do 15%. Niestety nasze Państwo, przyjęło w stosunku do nich politykę podobna jak do narkomanów. Lepiej dla NFZ aby zmarli.
W aglomeracji warszawskiej żyje ok. 3.5 miliona osób, nawet zaniżając statystyki to 3500000 X 0.6(osoby dorosłe) X o.04 = 84 000 osób uzależnionych od leków. W większości przypadków są to benzodiazepiny. Nasz Narodowy Fundusz Zdrowia zakontraktował w Warszawie trzy łózka w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, przeznaczone do detoksykacji lekomanów. Okres oczekiwania na przyjęcie to mniej więcej rok. Niestety wielu nie dożyje. Warunki na oddziale są skandaliczne, sale kilkuosobowe, dwa węzły sanitarne na kilkadziesiąt osób, lekarz poświęca pacjentowi ok. 15 minut na tydzień, psycholog 30 minut na dwa tygodnie, terapeutów uzależnień nie ma. Daje to obraz w jaki sposób przywiązujemy wagę do problemu lekomanii. Środki psychotropowe przepisywane są w Polsce bez żadnej kontroli, nawet kilku lekarzy może przepisać pacjentowi kilkadziesiąt opakowań dziennie, wzajemnie się o tym nie informując. Brak systemu monitoringu. Większość z leków uspokajających zapisywana jest na 100% odpłatności, więc nie pokazuje się w żadnych statystykach.
Lekomanię trzeba leczyć, masz problem zgłoś się do psychiatry.